Łukasz Michniak (1919-2008) mieszkaniec Nowicy, którego zarówno dziadek, ojciec Andrzej (ur. 1889 w Nowicy) jak i bracia Jan (1924-1998) i Dymitr (ur.1934) zajmowali się wyrobem drobnych przedmiotów z drewna. Dzięki zachowanemu wywiadowi z 18 listopada 1962 r. przeprowadzonemu przez Halinę Piasecką z ramienia Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej z Lublina [1], do którego udało mi dotrzeć podczas kwerendy, dowiadujemy się, że w wieku 13 lat zaczął samodzielnie wyrabiać „deszczułki” do krojenia mięsa, formy na masło w kształcie baranków (popularne w okresie Wielkanocy) a także łyżki strugane: warszawskie i półwarszawskie. Łukasz Michniak pamięta, że w okresie międzywojennym było w Nowicy czterech gospodarzy, którzy w większym stopniu zajmowali się handlem wyrobami z drewna niż ich produkcją, wśród nich byli: Sylwester Biszko i Michał Pawiłczak. Wieś, której mieszkańcy w większym stopniu niż mieszkańcy Nowicy zajmowali się handlem były Leszczyny i Kunkowa. W Leszczynach od około 1927 r., zajmowali się wyrobem wieszaków, wałków do ciasta, tłuczków do kartofli, tłuczków do maku. Również w pobliskiej Bielance było parę osób zajmujących się wyrobem drobnych przedmiotów z drewna, od ok. 1954 r. wyrabiano tam foremki do masła, foremki do wycinania ciastek, toczone grzybki do cerowania pończoch. W Nowicy w okresie międzywojennym i później wyrabiano następujące wyroby: łyżki, tłuczki, widelce do kapusty , kopystki do smalcu i marmolady, szczypce do ogórków, „wiertiena” (wrzeciona), „mątewki” do mleka, maselniczki – „bodeńka” do robienia masła.
Do 1947 r. Łukasz Michniak brał potrzebne mu drewno – głównie buk i jawor z własnego lasu – od tego roku zmuszony był do tego by kupować je w lesie państwowym. Drzewo na wyroby ścina się jesienią, ważnym jest by było gładkie, bez sęków. To na łyżki, po przewiezieniu do domu rżnie się piłą na klocki długości przyszłych łyżek – 30 cm półwarszawskie, 40 cm warszawskie. Klocki „szczypie” się siekierką na mniejsze kawałki zwane „packami”, później obrabia się je (nadal siekierą) by przybrała kształt łyżki. Następnie łyżkarz przechodzi do kolejnego etapu pracy, tym razem za pomocą „obirucznego niża”, nad trzonkiem łyżki zwanym „dierżak” i jej wypukłą częścią – „jedała”. Później za pomocą „riżca” wyżyna wgłębienie „jedała”
Fot. 1 Rysunek odręczny wykonany podczas badań w terenie przez Halinę Piasecką w 1962 r.
Kształt wyrabianych łyżek przez Łukasza Michniaka a także wykorzystywane do tego narzędzia nie uległ zmianie na przestrzeni lat. Końcową fazą pracy nad łyżkami jest jej wygładzania za pomocą „glanc papieru”.
Łukasz Michniak wspominał, że do 1945 r. naczynia toczone w Nowicy wyrabiali Profirij i Teodor Klancko oraz Sałko Smolej a robili to głównie z drzewa jaworowego. Po wojnie opuścili oni Nowicę i wyjechali do ZSSR. Wśród drobnych wyrobów toczonych z drewna wyrabianych w tamtym czasie znalazły się: grzybki do cerowania pończoch, jajka, kieliszki, pudełka na tytoń, cukierniczki, „popierniczki” na pieprz. Wyroby te politurowano na różne kolory i dodatkowo rzeźbiono za pomocą małego dłutka różne wzory: kwiatki, portrety górali, jelenie, zające, ptaki „(…) wzorów nikt im nie dostarczał. Wszystko z własnych głów wymyślali”. Do ZSRR wyjechał także m.in. Stefan Hałuszczak, który zajmował się w Nowicy wyrobem naczyń bednarskich takich jak np.: większe beczki na kapustę, mniejsze na śledzie, „szczebryki” – cebrzyki. Przedmioty te wykonywane głównie z drzewa dębowego i jodłowego, były proste i nie zdobione. W podobnym okresie, ze względu na zawieruchę wojenną głównie w międzywojniu, robiono w Nowicy również zabawki. Łukasz Michniak wymienia Profirija Klancko jako tego, który z drzewa jaworowego wyrabiał maleńkie taczki dla dzieci, kaczki na wózkach, wózki z konikami. Z kolei Andrzej Bihuniak robił leszczynowe „piszczałki” – fujarki, które zdobił za pomocą rozgrzanego druta wzorami np. kłosków zboża.
Bywały lata, gdy Łukasz Michniak robił gonty, latem w lesie zimą w domu. Wykonywał je ze świerka i jodły, gonty zrobione z tych gatunków drzew bez większych trudności można „szczypać” a także dłużej trzymają się na dachu i przede wszystkim nie gniją. Podobnie jak w przypadku produkcji łyżek, kiedy to w początkowej fazie ich powstawania rżnęło się na kawałki długości przyszłych łyżek tak drzewo przeznaczone na gonty rżnie się piłą na długość przyszłych gontów (ok. 50 cm). Później klocki „szczypie się” także siekierą na proste deszczułki o grubości 3 cm. Następnie za pomocą „obirucznego” noża struga się te deszczułki by nadać im kształt gontu, wyglądającego z boku jak klin (tzn. z jednej strony jest cienki, z drugiej grubszy). W jego grubszej części robi się otwór zwany „szpuhą” specjalnym narzędziem przeznaczonym do tego celu zwanym „szpuh”. Podczas pracy nad układaniem gontów na dachu w powstały otwór, „szpuhę”, wkłada się kolejny gont.
Fot. 2. Rysunek odręczny wykonany podczas badań w terenie przez Halinę Piasecką w 1962 r.
Łukasz Michniak zapytany o spółki istniejące pomiędzy łyżkarzami opowiada jak to w 1928 r. z emigracji w Stanach Zjednoczonych Ameryki powrócił nowicki gospodarz Ferenc. Przywiózł on z sobą motory, tokarki i wzory łyżek amerykańckich. To właśnie on stworzył coś na kształt spółki, do której należało ok. 30. gospodarzy z Nowicy. Po dwóch latach ich działania maszyny spaliły się a sam Ferenc wyjechał po raz kolejny do Ameryki gdzie zmarł. Pomocników sezonowych w okresie międzywojennym wynajmowali Semen Kryl i Jan Bihuniak, pomagali oni przy wyrobie przedmiotów z drewna a płacone mieli za dniówkę. Z kolei Sylwester Biszko dostarczał drewno Osyfowi Bihuniakowi i Teodorowi Hałuszczakowi, którzy w ramach pracy chałupniczej wyrabiali dla niego łyżki. Maria Guzik ze swoim synem Wasylem zajmowali się handlem domokrążnym i chodzili z towarem, głównie łyżkami, wrzecionami i zabawkami, do Hańczowej, Smerekowca, Gładyszowa, Małastowa, Bartnego. Wyroby drewniane nosili w workach na plecach i koszykach. Ci z wytwórców, którzy samodzielnie sprzedawali swój towar często wędrowali na Słowację przez Smerekowiec, Regietów do Zborowej, Stebnika i dalej do Bardejowa. Były to wyprawy krótkie 2-3 dniowe i odbywały się w lecie, za towar otrzymywali inny towar: tytoń, pończochy, nici i pieprz.
[1]Badania wykonywane były pod kierunkiem profesora Romana Reinfussa z nieistniejącej dziś Katedry Etnografii i Etnologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Przeprowadzane były w Nowicy, Leszczynach i Kunkowej przez okres 1,5 miesiąca w terminie od maja 1962 r. do lutego 1966 r.